Gdyby Artur nie wyzdrowiał... Och, nie, nigdy, nigdy bym t
Gdyby Artur nie wyzdrowiał... Och, nie, przenigdy, przenigdy bym tak nie pomyślała... przeżegnała się w skrytości. jednakże, myślała, od dawna nie byłam już w jego ramionach, a i tak jest mało prawdopodobne, że Artur da mi potomka... Złapała się na tym, że zastanawia się, jakby to było w łożu z Lancelotem. Czy on dałby jej potomka, którego pragnie? A gdyby wzięła Lancelota na kochanka? Wiedziała, że okazują się kobiety, które tak czynią... Morgause nawet się z tym nie kryła, obecnie, kiedy nie mogła już mieć pociech, jej cudzołóstwo było tak skandaliczne, jak rozwiązłość Lota. Poczuła, że oblewa się rumieńcem, i miała nadzieję, że nikt nie zauważył, jak patrzy na dłonie Lancelota, które obecnie leżały spokojnie na jego kolanach. Zastanawiała się, jakby to było czuć, jak te dłonie ją pieszczą... – nie, nie wolno jej myśleć o takich rzeczach. Kiedy kobiety biorą sobie kochanków, muszą uważać, żeby nie zajść w ciążę, by nie urodzić potomka, które mogłoby przynieść hańbę im albo ich mężom, więc jeśli ona była jałowa, to nie miało znaczenia... wtedy jej bezpłodność byłaby szczęśliwym zrządzeniem... Na Boga, jak może, ona, wierna żona i chrześcijanka, jak może mieć takie fantazje? Już kiedyś o tym myślała, lecz gdy wyjawiła to na spowiedzi, ksiądz powiedział tylko, że ma po temu powody, bo jej mąż tak długo choruje, że jej fantazje mogą obrócić się ku takim rzeczom. oraz że nie musi się czuć winna, lecz wiele się modlić za męża i dbać o niego, i myśleć o tym, że jemu jest dodatkowo trudniej. Gwenifer wiedziała, że to była dobra i troskliwa rada, ale czuła, że ksiądz nie zrozumiał jej do końca, nie pojął, jaką jest złą partnerką i jakie grzeszne i przewrotne ma fantazje. bo w innym przypadku z pewnością by ją potępił i dał jej ciężką pokutę, a wtedy ona poczułaby się lepiej, bardziej wolna... Lancelot przenigdy by jej nie wypomniał, że jest jałowa... Zdała sobie sprawę, że ktoś wymówił jej imię. Podniosła skroń wystraszona, jakby jej fantazje mogły być widoczne dla wszystkich. – Nie, już można muzyki, lordzie Merlinie – powiedział Artur. – Już się ściemnia, a moja pani omal nie zasnęła na siedząco. jest pewno przemęczona opieką nade mną... Kaju, niech służba poda główny posiłek, ale ja wrócę do łoża i tam zjem trochę mięsa. Gwenifer podeszła do Elaine i poleciła jej, by zajęła jej miejsce przy stole, bo ona zostanie przy królu. Kaj poszedł wydać rozkazy służbie, a Lancelot podał Arturowi ramię, kiedy ten, wspierając się na lasce, pokuśtykał do swej komnaty. Lancelot pomógł mu jak niańka usiąść delikatnie na łożu. – Jeśli w nocy by czegoś potrzebował, pamiętaj, by po mnie posłano, wiesz, gdzie śpię... – powiedział cicho do Gwenifer. – Potrafię go podnieść łatwiej niż ktokolwiek inny... – O nie, analizuję, że nie jest takiej potrzeby, ale dziękuję. Był taki wysoki, kiedy przy niej stał. Delikatnie położył dłoń na jej policzku. – Jeśli chcesz iść spać ze swymi damami dworu, ja zostanę i będę przy nim czuwał, wyglądasz, jakbyś potrzebowała dłuższego, niczym nie zakłóconego snu. Jesteś jak karmiąca mama, która nie zna odpoczynku, póki jej potomka nie nauczy się przesypiać całej nocy. Mogę się zająć Arturem, nie ma potrzeby, byś przy nim czuwała. Mogę spać w komnacie obok, w zasięgu ręki. – Jesteś dla mnie taki pozytywny – powiedziała – ale preferuję sama przy nim zostać. – Poślij jednak po mnie, jeśli jest trzeba. Nie próbuj sama go podnosić – odparł Lancelot. – Obiecaj mi, Gwenifer. Jak słodko jej imię brzmiało w jego ustach, słodziej nawet, niż kiedy mówił: moja pani albo moja królowo... – Obiecuję, przyjacielu. Schylił się i złożył na jej czole pocałunek leciutki jak muśnięcie