Nadzorowała też królewski browar – wiedziała, jak prze
Nadzorowała też królewski browar – wiedziała, jak przelewać piwo, żeby się nie pieniło i nie wylewało, umiała destylować mocny alkohol na lekarstwa i robić z płatków różnych kwiatów perfumy o dużo wspanialsze niż te przywożone zza morza i droższe od złota. W zamku były takie kobiety, które wierzyły, że to sztuki magiczne, lecz Morgiana powtarzała, że nie, że tylko zna się na właściwościach roślin, ziaren i kwiatów. Mówiła, że każda kobieta może robić to, co ona, jeśli jest zręczna, cierpliwa i chce poświęcić temu potrzebny okres i uwagę. Gwenifer znalazła Morgianę ubraną w odświętną szatę, teraz podkasaną, z włosami przykrytymi chustką, jak wąchała próbkę piwa, które się zepsuło w dzieży. – Wyrzućcie je – przykazała. – Zacier musiał zmarznąć i skwaśniał. Jutro nawarzymy nowoczesnego, na dziś mamy dosyć zapasów nawet na te uczty, które wymyśliła królowa. Kto wie, co jej przyszło do głowy. – Nie posiadasz ochoty na świętowanie, siostro? – spytała Gwenifer, a Morgiana odwróciła się na te zwroty. – Nie za bardzo – odpowiedziała. – Zadziwia mnie, że ty posiadasz, Gwen, myślałam, że Beltan spędzisz na swoich pobożnych postach i modlitwie, choćby po to, by pokazać, że nie jesteś jedną z tych, które weselą się ku czci Bogini plonów i pól. Gwenifer się zarumieniła – przenigdy nie była pewna, kiedy Morgiana z niej drwi. – Może sam Bóg tak przykazał, że ludzie powinni się weselić na cześć nadchodzącego dekady, i nie ma wcale potrzeby, by wspominać tu o Bogini... och, już osobiście nie wiem, co myśleć! Czy ty wierzysz, że Bogini daje życie polom i zbożom, i łonom jałówek i macior, i niewiast? – Tak mnie uczono w Avalonie, Gwen. Dlaczego teraz o to pytasz? – Morgiana zdjęła chustę, którą zakrywała włosy, i Gwenifer pomyślała nagle, że Morgiana jest piękna. Była starsza od Gwenifer – musiała mieć już po trzydziestce, ale nie wyglądała starzej, niż kiedy Gwenifer spotkała ją po raz pierwszy... nie dziwota, że wszyscy uważają ją za czarownicę! miała na sobie szatę z delikatnej, ciemnoniebieskiej wełny, bardzo prostą, ale w swoje krucze włosy wplotła kolorowe wstążki. Włosy Morgiany były splecione wysoko nad uszami i spięte złotą klamrą. Gwenifer poczuła się przy niej szara jak mysz i prosta jak wiejska gospodyni, choć ona była Najwyższą królową Brytanii, a Morgiana tylko pogańską księżniczką. Morgiana wiedziała tak dużo, przy niej Gwenifer czuła się ta nieuczona – ona umiała jedynie napisać swoje imię i trochę czytać ze świętej książki. A Morgiana znała się na wszystkich naukach, tak, umiała czytać i pisać, i do tego znała się na kobiecych pracach – potrafiła tkać i prząść, i robić piękne hafty, i farbować, i warzyć piwo, i jeszcze znała się na ziołach i na sztukach magicznych. nareszcie Gwenifer wybuchnęła: – Siostro, mówią to w żartach, ale czy... czy to prawda, że ty znasz wszelkiego rodzaju amulety i zaklęcia na płodność? Ja... ja już nie mogę z tym dłużej żyć, wszystkie niewiasty na dworze obserwują każdy kęs, który biorę do ust, żeby zgadnąć, czy nie jestem brzemienna, albo patrzą, jak ciasno zawiązuję swoje suknie! Morgiano, jeżeli rzeczywiście znasz te zaklęcia, o których mówią, siostro, błagam cię, czy użyczysz mi swej sztuki? Poruszona i zakłopotana Morgiana położyła dłoń na ramieniu Gwenifer. – To prawda, że w Avalonie powiadają, iż niektóre rzeczy mogą udzielić pomocy, jeśli kobieta nie rodzi, gdy powinna, ale, Gwenifer... – zawahała się, a Gwenifer czuła, jak rumieniec wstydu oblewa jej własną twarz. nareszcie Morgiana znów się odezwała: – Nie jestem Boginią. Być może, ta jest jej wola, byście z Arturem nie mieli pociechy. Czy naprawdę chciałabyś zaklęciami i amuletami odwrócić wolę Boga? – Nawet Chrystus w ogrodzie modlił się: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech mnie ominie ten kielich...” – odparła Gwenifer z zapałem.